Komentarze: 0
Dotychczas byłem raczej niepoprawnym optymistą i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze nim będę, chwilowo jednak nie mam na to ochoty... Dziś po raz pierwszy bezpośrednio zetknąłem się ze śmiercią... Zmarł mój dziadek i to ja znalazłem go rano martwego... To naprawde okropne przeżycie! Jednego dnia rozmawiam z nim, on jak zwykle narzeka na swoje zdrowie i całą resztę, a następnego dnia wchodzę do niego a on leży na podłodze... martwy. Miał ponad 80 lat i zdawałem sobie sprawę, że kiedyś i to pewnie wkrótce to nastąpi, ale i tak przeżyłem szok... Nawet się nie pożegnaliśmy... Nie potrafimy ocenić jak wiele dana osoba dla nas znaczy aż do momentu gdy już jej nie ma... Mimo, że wiem, że to nie moja wina, że nic nie dałoby się zrobić itp. to ciągle mam wrażenie, że wiele rzeczy można było zrobić... Wczoraj wpadłem do niego jak po ogień, dosłownie na chwilkę, nawet z nim dłużej nie porozmawiałem, bo źle się czuł... Jak pomyślę, że tak wyglądało nasze ostatnie spotkanie... zmarnowałem je. Teraz to właściwie czuję się nieźle, w zasadzie zaskakuje mnie fakt, że w zasadzie nic nie odczuwam... taka zupełna pustka... Czy tak wygląda koniec naszej egzystencji? Nagle umieramy i jedyne co po nas pozostaje to pustka? Jednak mi ciężko...