Jestem już na prostej można powiedzieć. Wpadłem w stary, dobry wir obowiązków itp. Po krótkiej chwili wytchnienia znów mam na głowie 1000 spraw. Ale ogłonie jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza, Wyjazd sylwestrowy zdaje się dochodzić do skutku, co mnie ogromnie cieszy bo na deskę to mnie ciągnie już od dawna! Jeszcze tylko musimy zdobyć jakieś narty dla kociaka, ale nie powinno z tym być problemu. Generalnie to wszystko pięknie, ale... no właśnie... najbliższe 2 tygodnie to będzie sajgon. Meka przeplatana radością. Mam ze 4 zaliczenia... to ta męka. A tak w okolicach 25 przylatuje z USA mój najlepszy kumpel. (Jak zwykle w czasie zaliczeń... na 3 wizyty 2 były w sesji...) co oznacza że nauka obowiązkowo schodzi na 3 plan. No ale zobaczymy... może jakoś to będzie. Pozdrowienia dla wszytkich snowboardzistów.